Miałem napisać ten wpis kilka tygodni temu jednak, jakoś wyleciało mi to z głowy i dopiero dziś sobie przypomniałem o pewnej sytuacji z połowy stycznia.
Wojtek spożył swój Bebilon, więc musiałem podjechać do centrum handlowego do Rossmana w celu zakupu kolejnej paczki. Z racji tego, że to miał być szybki szpil to postanowiłem znaleźć miejsce do parkowania dość blisko wejścia, aby nie musieć zasuwać przez pół parkingu. Jadąc powoli zobaczyłem wolne miejsce w równoległej alejce. Dojechałem więc do końca alejki na której byłem, skręciłem w główną, w lewo i znowu w lewo jadąc do swojego upatrzonego miejsca. Włączyłem kierunkowskaz w lewo celem zajęcia upatrzonego miejsca, ale nie skręcam bo widzę że z naprzeciwka mknie wieśniacko stuningowane czarne Renault Megane. W zasadzie bym zdążył, ale postanowiłem nie ryzykować i poczekać chwile. I co się stało? Wieśniak z Meganki skręcił bez kierunkowskazu tuż przed moją maską w moje upatrzone miejsce do parkowania.
Ehhh skąd w ludziach takie zwyczaje? Z Meganki wytoczył się lekko napakowany wieśniacki koks, zostawiając swoją blond blachare w samochodzie. W pierwszej chwili pomyślałem by zaparkować na dziko na alejce i niech gość czeka aż wrócę. Jak się okazało szedł on tylko do bankomatu. Gdyby zostawił samochód bez blondi to zastanowiłbym się jeszcze nad szybkim spuszczeniu powietrza z dwóch kół.
Irytuje mnie na maksa takie chamskie cwaniactwo na drodze rodem ze wsi, oby do przodu, oby jak najszybciej, oby postawić na swoim.
Echhhh, wpychanie się na m-ce parkingowe w okolicach CH to norma. Mnie najczęściej spotyka przy Realu na Ursynowie, nie wiem, czemu akurat tam…
Uwielbiam wpychać się na miejsca parkingowe tuż przed nosem tych oczekujących. Najczęściej tak się zachowuję pod Realem na Ursynowie 😉
No i wszystko jasne 😉
Blogo, Blogo ;D Fstyd!
A co do parkowania przed nosem to miło też popatrzeć na autka stojące na przejściach dla pieszych i na kopertach, na obszarach wyłączonych z ruchu, w alejkach serwisowych, przy drzwiach wind, itp… Aż się prosi o małe holowanko ;P